Aquavoice – „Early Recordings” (2015)

A teraz coś z zupełnie innej beczki. Zdaję się, że to będzie pierwsza recenzja, w której powalczę z ambientem. Kapitan wpłynął na spokojne wody! Tak konkretniej to otworzyłem paczkę od Zoharum Records, która to stanowczo za długo zalegała na moim biurku. Zapraszam więc do lektury, dowiecie się, co o ambientach twierdzi największy patolog tego portalu.

Ogólnie to tak: ja ambient bardzo lubię, tylko niespecjalnie wiem, jak to opisywać, co może się odbić na długości i jakości tej recenzji. Dla mnie ambient jest muzyką tła, podkładem, czymś, co przygrywa obok a na czym ciężko jest się skupić. Tak też jest w tym przypadku. Aquavoice to polski projekt ambientowy, rozpoznawalny i ceniony na tym poletku w naszym kraju. Sam w ambiencie głęboko nie siedzę i styczność z nazwą mam po raz pierwszy. Recenzowane dziś Early Recordings to dwupłytowe wydanie, nie zgadlibyście, zawierające wczesne nagrania. W środku znajdziecie dwie płyty. Na jednej zarejestrowany jest materiał z Water Music, na drugiej znajdują się kompozycje z Dreamdesigner i Soundchaser, będących podobno rarytasami tak rzadkimi, że już nieosiągalnymi, oraz zupełnie nowy track Tam na Łemkowynie. Suma sumarum dostajemy dwie godziny muzyki elektronicznej, spokojnej, odprężającej, łagodnej. Muzyki tła.

Ciężko mi jest napisać o tym coś konkretnego. Dużo łatwiej powiedzieć jak te płyty odbieram. Dla mnie są to idealne krążki na wyciszenie. Muzyka tu jest płynna, ładnie się łączy i nieustannie płynie dalej. Jest też spokojna i wyciszająca, co czyni ją idealnym soundtrackiem na wieczór (bynajmniej nie uznaję za wadę tego, że usypia, wręcz przeciwnie). Choć na samym początku doszukałem się dźwięków dziwnie kiczowato-horrorowych, od których momentalnie skojarzył mi się Scooby-Doo, potem robi się w pełni sielsko. Choć to może złe słowo, gdyż przywodzi ono na myśl klimat wsi, rzeczki, lasu, słońca i spokoju. Water Music zaś dużo bardziej kojarzy mi się z atmosferą science fiction. Płyta brzmi jak spokojna podróż przez wszechświat i leniwe spoglądanie przez okno rakiety, za którym rozpościera się nieskończone morze łagodności. Właśnie tak mi się ta płyta jawi, jako dryfowanie wśród przestrzeni. Powiedziałbym, że utwór Dagobah System jest poparciem mojej tezy, ale że następny pojawia się Lothlorien, pozostawię to jako interpretację.

Druga płyta też ma podobnie usypiający klimat. Także składa się w większości z dźwięków elektronicznych (choć od czasu do czasu wybrzmi coś mniej syntetycznego), też jest kojąca. Jest też dużo mniej do siebie dopasowana. Nie chodzi o dysonanse czy coś zaburzającego klimat. Tu po prostu nie ma tej płynności przechodzenia z jednego w drugie, co zresztą łatwo zrozumieć biorąc pod uwagę fakt, że to po prostu kompilacja. Nadmienić muszę, że Tam na Łemkowynie jest utworem cudownym. Tak, macie racje, ze względu przez wokalistkę.

Czy płyta mi się spodobała? W sumie to tak, choć nie widzę w niej nic przełomowego. Jeżeli szukacie czegoś do relaksującej drzemki to Aquavoice się nada. Wrażeń co prawda nie zapewni, ale wyciszy. Choć z drugiej strony ja sam do snu znam lepsze projekty, z Azamem Ali i Robertem Richem na czele. No, ale wyrocznią ambientu nie jestem.

A nie, jednak recenzja wyszła normalnej długości.

Ocena: 7/10

Kapitan Bajeczny
Latest posts by Kapitan Bajeczny (see all)
(Visited 1 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , , , , , .