Chaos Synopsis – „Gods of Chaos” (2017)

Z ponadrocznym opóźnieniem, ale w końcu dotarła. Najnowsza pozycja w katalogu brazylijskiej bandy Chaos Synopsis, zatytułowanej Gods of Chaos. Czwarty długograj grupy to propozycja dla wszystkich zwolenników grania z pogranicza thrash i death metalu z wyraźnymi śladami legendarnej Sepultury, które raz po raz dodają pikanterii całemu projektowi.

Gods of Chaos – nazwa mówi sama za siebie. Chaotyczne riffy i szaleńcze tempo to podstawa kreowania utworów na tym krążku, na którym muzycy Chaos Synopsis zbaczają nieco z dawno wytyczonej przez siebie ścieżki gitarowej destrukcji. Już początkowe uderzenie w postaci Raising Hell zapowiada rzeźnię, która dokonuję się przy pomocy mocnego duetu gitar, wspieranych przez potężną kawalkadę sekcji rytmicznej. Nad wszystkim góruje gardłowy wokal, który stylistycznie bardzo przypomina to, do czego przez lata przyzwyczaił nas Max Cavalera. Po udanym otwieraczu wjeżdża bardzo dobrze skonstruowany numer Storm of Chaos, surowy i twardy kawał mięsa, którego niestety trochę brakuje na tym albumie. Poczynając od Black God, czyli trzeciego wałka na płycie, to, co Brazylijczycy serwują, staje się jakby lekko rozmiękczone, rozcieńczone, po prostu słabsze. Melodyjne wstawki psują koncepcję, wydają się być wymuszone i nie do końca dopracowane. Ten międzygatunkowy mariaż thrash/death metalu i melodyjnego deathu nie wróży nic dobrego, czego przykładem jest przekombinowany Serpent in Flames, gdzie piękne solówki tworzą intro pod riffy, które brzmią wtórnie, niczym miks poprzednich trzech utworów. Nie jesteśmy nawet w połowie tego dzieła, a moje odczucia względem Chaos Synopsis zdążyły odwrócić się o sto osiemdziesiąt stopni. Piątka to Opposer of Gods, w którym wyczuwalna jest przaśna atmosfera, a danie to smakuje jak wygazowane, ciepłe piwo – niby to wciąż browar, ale pić się go nie da. Na wyżyny swoich możliwości w temacie melodyjności Brazylijczycy wznoszą się w The Beast That Siegen Heaven, sięgając w końcu po cięższą artylerię, do której przyzwyczaili swoich słuchaczy w przypadku wcześniejszych albumów, chociażby niezwykle udanego Seasons of Red, gdzie nie było miejsca na gitarową pulpę. Niestety złagodzenie klimatu nie wychodzi albumowi Gods of Chaos na dobre. Chaos przeistacza się w uporządkowany ład, który nikomu w death metalu nie jest potrzebny. Wydawać się może, jakoby z muzyków uleciało powietrze, zatracili swoją bezkompromisowość i moc. Sixteen Scourges to dobrze zapowiadający się numer, który jednak gdzieś w dwóch trzecich zwalnia tempo i zawodzi po całości. Z przykrością przełączam dalej. Ale cóż to? Badlands Terror, moi mili. Cóż za świetny numer, który wspaniale rozjeżdża słuchacza. Przynajmniej w połowie, bo druga część tego utworu to znowu zwolnienie tempa i bolesne gitarowe gadanie. Ostatnia szansa na odkupienie win to tytułowy God of Chaos i cover naszego rodzimego Terrordome. Przynajmniej w tych dwóch numerach grupa nie zawodzi. Skoro zaczyna świetnie, to kończy równie dobrze. Klamra kompozycyjna domyka się agresywnymi i mocnymi rozwiązaniami, które nie ustępują miejsca ckliwym uniesieniom.

W całościowym ujęciu ostatni album Chaos Synopsis wypada przeciętnie. Owszem, płyta ma swoje dobre momenty, ale jeśli tylko cztery z dziesięciu utworów robią naprawdę dobre wrażenie, to nie jest to wcale dobry wynik. Na szczęście zawsze można wrócić do starszych dokonań kapeli z Brazylii i nasycić się ciężkim brzmieniem. Tu zdecydowanie go brakuje.

Ocena: 6/10

Vladymir
(Visited 1 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , , .