Premiera nowej płyty Mord’A’Stigmata wzbudziła w redakcji Kvlt różne odczucia. Z tego powodu postanowiliśmy przygotować podwójną recenzję, prezentującą odmienny punkt widzenia na album Dreams of Quiet Places.
Zdanie red. Łukasza:
Długą drogę przeszła Mord’A’Stigmata, oj długą. Założona w 2004 roku w Bochni kapela na swoich pierwszych dwóch longplayach niebezpiecznie flirtowała ze śmiercionośnym przeciętniactwem. Los postanowił odwrócić się podczas sesji nagraniowych do wydanego w 2013 roku albumu Ansia, który dla zespołu okazał się tym przełomowym. Teraz, sześć lat później, członkowie M’A’S mogą spoglądać na resztę polskiej post metalowej sceny z góry i pozwalać sobie na eksperymenty – to zresztą w pewnym stopniu czynią na swoim piątym już albumie, zatytułowanym przewrotnie Dreams of Quiet Places.
Zanim jednak o eksperymentach i nowościach będzie mowa, do naszych uszu dotrze to, z czego kwartet zasłynął na poprzednich dwóch krążkach. Powolne budowanie napięcia, mroczna atmosfera sącząca się z głośników już od pierwszej sekundy po to, aby w końcu (tutaj trwa to około 2 i pół minuty) po tym psychodelicznym wstępie właściwy utwór mógł spokojnie wystartować – a tym jest epicki Between Walls of Glass, który dla mnie obok Spirit Into Cristal jest najjaśniejszym punktem całego krążka. Wpadający w ucho, z transowym rytmem oraz rozpaczliwymi wręcz wokalami Iona z miejsca udowadnia, że Mord’A’Stigmata wciąż plasuje się w czołówce polskiego post metalu. Dobrze wypada również drugi w kolejce singlowy Exiles, który jednak odróżnia się od swojego poprzednika żwawszym tempem (chociaż oczywiście wolnych momentów w nim nie brakuje) oraz pozytywną w pewnym sensie energią, której niekiedy w dokananich hordy z Bochni próżno było szukać. Mniej radosny (ale za to bardzo żwawy) jest prawie instrumentalny, najbardziej blackowy na krążku The Stain (przy wytężeniu swoich narządów słuchowych można wyłapać w nim szepty w języku polskim), który płynnie przechodzi w równie mroczny i agresywny Void Within.
Drobne eksperymentowanie zaczyna się we wspomnianym wcześniej Spirit Into Cristal, którego elektroniczny wstęp przywołał u mnie skojarzenia z klubowym techno, a do tego podczas tej bardziej „mięsnej” (główny riff jest po prostu znakomity, a utwór ma spore szanse na zostanie koncertowym hitem) części utworu można usłyszeć czysty śpiew Iona. Nie licząc jednak tego nietypowego początku, pozostała część wałka numer trzy to Mord’A’Stigmata w swojej najlepszej, połamanej formie. Spirit Into Cristal nie jest jedynym przykładem zastosowania elektroniki na Dreams of Quiet Places – wszystkim trv metalowcom może nie spodobać się pierwsza połowa Into Soil, a zamykający album utwór tytułowy okazuje się niezbyt potrzebnym instrumentalnym elektronicznym tworem, który dla niektórych może być wręcz wymierzonym prosto w twarz siarczystym liściem (aczkolwiek typowy dla Mord’A’Stigmaty mrok nadal jest w nim obecny).
Dreams of Quiet Places to album nieszablonowy, dzieło, nad którym warto się pochylić i zanurzyć w nim na własną rękę. Skrócenie czasu trwania poszczególnych kompozycji (ponad dziesięciominutowych kolosów na tym krążku nie ma) wyszło zespołowi na dobre, a cały album wydaje się znacznie bardziej przystępny niż jego dwie poprzedniczki – brzmi lepiej niż Ansia i nie jest tak przygnębiający jak Hope. Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze ciekawe (i co najważniejsze – udane!) zastosowanie elektroniki. Cóż, ja kolejne oblicze kwartetu z Bochnii kupuję, a ich najnowsze wydawnictwo ma spore szanse znaleźć się w moim zestawieniu podsumowującym rok 2019. Oczywiście wyłącznie z pozytywnych powodów.
Ocena: 9/10
Zgoła odmienną opinię na temat Dreams of Quiet Places wyraża red. Synu:
Mord’a’Stigmata to kapela ciesząca się na polskiej scenie metalowej mocną i ugruntowaną pozycją. Nie dziwi więc fakt, że premiera nowej muzyki sygnowanej tą nazwą wzbudza sporo emocji. W przypadku Dreams of Quiet Places duże są też oczekiwania, bo w końcu autorzy Ansi, Our Hearts Slow Down czy Hope uchodzą w środowisku za zespół poszukujący, wizjonerski i postępowy. I w tych oczekiwaniach tkwi chyba mój problem z odbiorem nowej płyty tej pochodzącej z małopolski grupy.
Uczciwie rzecz ujmując, nie mam się do czego na Dreams of Quiet Places przyczepić. Płyta pełna jest charakterystycznych dla zespołu dźwięków, zmian klimatu, połamanych rytmów i dysonansów, odhumanizowanej atmosfery i post metalowego ciężaru. Instrumentalnie i produkcyjnie również pierwsza liga.
Kłopot w tym, że Mord’a’Stigmata grała to wszystko już wcześniej, a chwilowe wycieczki w cyberpunkowy synthwave/dark ambient szczególnej wiosny nie czynią. Poza tym przesłuchując ten album każdorazowo łapię się na tym, że chwytają mnie na nim tylko momenty (do tych należą z pewnością te z otwierającego płytę Between Walls of Glass, Spirit Into Cristal, Void Within oraz Into Soil). Skracając niektóre kompozycje i wybierając z nich najciekawsze elementy, można by stworzyć z tej płyty świetną EP-kę, jako całość krążek wypada jednak gorzej. Brakuje mi też na albumie prawdziwego ciosu (jak np. In Less than No Time z poprzedniczki).
Możliwe, że tym razem minąłem się z zamysłem twórców, nie zmienia to jednak faktu, że nie zostałem wyrwany z butów, tak jak mógłbym się spodziewać.
Ocena: 7/10
- VV (Ville Valo) – Katowice (13.04.2024) - 15 kwietnia 2024
- Helicon Metal Festival 2024 – Warszawa (15.03.2024) - 9 kwietnia 2024
- Bloedmaan – Castle Inside the Eclipse (2023) - 26 marca 2024
Tagi: black metal, Dreams of Quiet Places, Mord'A'Stigmata, post-metal, recenzja, review.