Sudden Death – „Monolith of Sorrow” (2015)

Zanim jeszcze dostałem w swoje łapki CeDka, miałem dziwne przeczucie, że coś mi ta Nagła Śmierć mówi. Myślałem i myślałem, jednak żadna wskazówka do pustego łba nie wpadła. Zawiedziony więc swoją niedomyślnością, czym prędzej wyguglowałem, skąd ja te Sudden Death mogę kojarzyć. Cóż, wyszło tak, że nazwa co najwyżej mogła mi się zmiksować z pewną grą o psychopatycznych dżdżownicach, bo projektu za cholerę nie czaję.

Monolith of Sorrow jest trzecim krążkiem włoskiego zespołu. Płyta zawiera dziewięć numerów, z czego jeden to praktycznie intro, a inny jest lujowy jak Najman w ringu/klatce. Resztą natomiast nawet warto się zainteresować. Normalnie w tym akapicie napisałbym jeszcze cokolwiek o wytwórni, niemniej nie znalazłem najmniejszej nawet wzmianki o czymś tak błahym i zbędnym. Zespół się na to wypiął, ja jednak jestem skrupulatny i powiem, że pierwotna wersja miała premierę rok temu, natomiast ta, z którą miałem styczność, została wydana przez malutkie Killerpool Records.

No więc wyciągam krążek, odpalam go i słyszę The New Strategy of Terror, czyli wspomniane prawie-intro. Samo w sobie porywające jakoś specjalnie nie jest, za to utrzymane w stylu starego death metalu. Co nastraja mnie zazwyczaj dość optymistycznie, poczułem nawet delikatną obietnicę obitych war (tak, to sugestia). Jakże kretyńskim więc pomysłem jest umieszczenie następnie pseudotechnicznego Bloodwings, które to nie tylko ssie głęboko i z połykiem, ale też brzmi jak…. kończy mi się redakcyjny, miesięczny limit na bluzgi, więc powiem, że marnie. Rzeczony utwór jest ogółem najsłabszym na płycie i nie zawiera dużo więcej jak nieprzemyślany łomot. Na szczęście później jest tylko lepiej.

Sudden Death dalej stwierdza, że granie techniczne nie jest dobrym pomysłem i przekwalifikowuje się na granie prostsze a brutalniejsze. Faktycznie, idea trafna, bo reszta utworów jest niezła. Poczynając od Cancer of a World Condamned to Die, przez Vomit aż do Dressed by Flesh to Cover the Darkness, Włosi prezentują nam granie może nie pierwszej klasy, ale ciągle przyjemne i chwytliwe. Najszybciej powiedziałbym, że przypominają mi rodzimy Armagedon w troszkę bardziej brutalowej stylistyce. Najjaśniejszym punktem płyty jest Toxic Devourment (ach, ten riff pod solówkę), choć płyta jest na tyle równa, że wskazać faworyta nie jest znowu tak łatwo. Zaś produkcyjnie królują wyższe stany średnie.: nie jest najgorzej, ale dałoby się duuużo lepiej. Pod tym względem najlepiej prezentują się chyba sample, otwierające praktycznie każdy utwór. Fajne sample, dodam.

Monolith of Sorrow nie posiada żadnych przełomowych ani pierwszoligowych pomysłów, brak też zachwycającego kunsztu muzycznego i kompozycyjnego. Nie ma też zbyt dużo potknięć ani nudy. Ot, taki tam sobie kolejny deathmetalowy krążek. Nie będę się tej płyty na półce wstydził, ale nie będę też zbyt często o niej przypominał. A Wy macie tu pełny stream płyty.

Ocena: 6/10

Kapitan Bajeczny
Latest posts by Kapitan Bajeczny (see all)
(Visited 1 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , .