Triptykon with the Metropole Orkest – „Requiem” (2020)

Thomas Gabriel Fischer to synonim żywej legendy. Hellhammer, Celtic Frost czy zbudowany na zgliszczach tego ostatniego Triptykon to marki, których większości metalowców przedstawiać szczególnie nie trzeba, Szwajcar dla szeroko pojętej sceny zrobił tak wiele, ze nie musi już niczego nikomu udowadniać. Jego bogata kariera muzyczna do niedawna zawierała jednak jeden niedokończony element, którego brakującą część już 15 maja każdy będzie mógł poznać na własną rękę.

Chodzi oczywiście o tryptyk Requiem, którego pierwsza część ujrzała światło dzienne w 1987 roku na albumie Celtic Frost Into the Pandemonium (Rex Irae), zaś zakończenie (Winter) mogliśmy poznać w roku 2006 na albumie Monotheist. Po ponad trzydziestu latach od premiery pierwszej partii tryptyku Fisherowi udało się w końcu zaprezentować brakujący środkowy puzzel – i to zaprezentować w nie byle jaki sposób, bo jako cały tryptyk na festiwalu Roadburn w towarzystwie Dutch Metropole Orkest. Wizualny i dźwiękowy zapis tego wydarzenia już wkrótce będzie miał swoją oficjalną premierę i z tej okazji postanowiłem się pochylić nad Requiem.

Od początku zwraca uwagę brak tzw. brudów live, niemalże całkowicie wyczyszczono reakcje publiczności – brawa pojawiają się dopiero przed i po Winter, przez co określanie Requiem jako live albumu jest umowne. Jakość dźwięku jest doprawdy pefekcyjna, nowe wydawnictwo Triptykon brzmi doskonale i tak też jest wykonane. Cierpiętniczy wokal Fischera w Rex Irae nadal jest tak samo autentyczny jak na Into the Pandemonium; nieźle, choć niestety nieco gorzej na jego tle wypada damski głos Safy Heraghii. Muzycznie zaś mamy dokładne odwzorowanie tego, co przed trzydziestoma laty wymyślili sobie Panowie w Celtic Frost. Odegrane również w stosunku 1:1 i wzbogacone o delikatny damski zaśpiew przepiękne Winter nadal sprawia, że od pierwszych dźwięków mam ciarki. Do tej znanej już części Requiem w zasadzie za bardzo nie można się przyczepić. Gwoździem programu jest jednak długaśny, ponad półgodzinny Grave Eternal – brakująca część tej szwajcarskiej układanki.

Środkowa część tryptyku to posępny kolos. Marszowy, doomowy początek połączony z przejmującym wokalem Heraghii oraz cudownymi orkiestracjami (wyraźnie czuć, że materiał był pisany właśnie pod takie wykonanie) robi piorunujące wrażenie. Przez ponad trzydzieści minut trudno jednak ustrzec się przeróżnych mielizn i dłużyzn – i niestety to karkołomne zadanie formacji Triptykon się nie do końca udało. Po odsłuchu Requiem, gitarowe Rex Irae wydaje się tutaj niepasującym elementem – show przez zdecydowaną większość czasu kradnie orkiestra, i to ona była głównym powodem, dla którego podczas prawie kwadransu Grave Eternal (pomiędzy 6 a 20 minutą) moje zainteresowanie dziełem Toma Warriora było ciągle obecne. Po 20 minucie utwór znowu rusza (oczywiście powoli) i szybko staje się jasne, że Fischer komponując numer w taki sposób, stopniował napięcie przed pięknym finałem. W związku z tym decyduję się Szwajcara rozgrzeszyć, choć nie zmienia to faktu, że ta środkowa część według mnie została za bardzo rozwleczona.

Requiem z dwóch względnie krótkich utworów rozwinęło się więc do niezwykle ambitnego projektu, mocno ocierającego się o gotyckie granie. Fanatyczni wyznawcy wczesnego Celtic Frost mogą być tym wydawnictwem zawiedzeni – jakikolwiek muzyczny ciężar zaczna się tu i kończy na Rex Irae, które przecież nawet w momencie premiery budziło kontrowersje. A czy ja jestem zawiedziony? Może odrobinkę, ale to bardziej z racji bardzo wysokich oczekiwań. Całemu tryptykowi nie sposób odmówić piękna, choć jak dla mnie jest ono głównie zasługą wspaniałych aranżacji. Z koncertem z Roadburn polecam się jednak zapoznać – długo wyczekiwane Grave Eternal to prawdopodobnie najambitniejsza rzecz, jaka wyszła spod ręki Toma Fischera, a słuchając całego Requiem nie sposób jeszcze bardziej nie docenić kunsztu Szwajcara. Nawet, jeśli najlepszą częścią tej trylogii wciąż jest Winter.

Ocena: 8/10

 

Triptykon na Facebooku

Łukasz W.
(Visited 16 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , , , , , , , .