Vorbid – „Mind” (2018)

Za każdym razem, gdy w moje ręce wpada jakiś nowy zespół praktykujący thrash metal, mam wobec niego wysokie oczekiwania. Gatunek ten zawsze był mi bliski, a że w ostatnich latach przeżywamy poniekąd jego renesans, to z nadzieją w sercu wyczekuję udanych kontynuatorów starej dobrej szkoły z Zatoki San Francisco. Podobnie było w przypadku norweskiego Vorbid i ich debiutanckiego krążka pod tytułem Mind. Jak wypada ten młody kwartet na tle bardziej doświadczonych muzyków?

Mind to album, na który składa się pięć kompozycji, jednak na tyle długich, by w całości zabrać słuchacza na prawie pięćdziesięciominutą przejażdżkę do trójstyku granic klasycznego, technicznego i progresywnego thrash metalu. W roli głównego przewodnika występuje tu krzykliwy i skrzekliwy głos wokalisty zespołu, który momentami irytuje na tyle, że słuchanie materiału Vorbid staje się katorgą. Jednocześnie norweska grupa serwuje bardzo solidną porcję riffów i instrumentalnych przejść, które jakoś wyrównują te straty. Tak oto całość otwiera If There’s Evil (There’s People), wjeżdżające od razu z kopyta, bez zbędnych ceregieli i wprowadzeń. Kawał mocnego, twardego grania, rozpędzonego do gatunkowych granic możliwości. Świetnie gadają tu ze sobą gitary, kawał dobrej roboty ma miejsce za zestawem perkusyjnym, a kawałek ten silnie zakorzeniony jest w oldschoolu. Po nim przychodzi czas na odsłonięcie bardziej technicznego wizerunku kapeli, która utworem Zombie składa hołd grupie Coroner – numer ten jest bardziej kompleksowy i wymagający w swojej strukturze. Trzecia kompozycja to trzecia twarz Vorbid, ta bardziej progresywna i odchodząca od klasyki. Kawałek Invention Intervention posiada ambitne motywy, które odważnie przeplatają się ze sobą, tworząc złożoną budowę, w której na pierwszy plan wysuwają się solówki. W połowie utworu następuje ciekawe przełamanie formy, wprowadzenie cytatu Johna F. Kennedy’ego, po którym muzycy wracają do napędzania tempa do przodu. Przekrojowo jest to z pewnością najlepiej skomponowany numer z tej płyty. Dalej wjeżdża To Mega Therion, ale nie jest to cover grupy Therion, ani nie ma nic do czynienia z drugim albumem Celtic Frost. Tu mamy do czynienia z najgroźniejszą stroną zespołu Vorbid, którego muzycy nie biorą jeńców – jest agresja, moc i muzyczna wściekłość, która z dużą siłą pcha ten rozpędzony wózek. Natomiast to, co wyprawia się w ostatnim, piątym utworze, tego nie da się jednoznacznie zaszufladkować. Mowa o tytułowym Mind. Niespełna dwadzieścia cztery minuty kombinacji różnych styli i gatunków sprawia wrażenie, jakby Norwegowie chcieli pokazać wszystkie swoje atuty w jednym miejscu, a także udowodnić, że są muzykami wszechstronnymi i nie boją się eksperymentować. Pięknie rozpoczynają dźwiękiem wiejącego wiatru i delikatnym, czystym intro, po czym rozpoczyna się krótki romans z heavy i power metalem w postaci mocnej solówki, wspieranej przez bardzo dobrą sekcję rytmiczną. Zanim zacznie się typowo thrashowa jazda upłyną w sumie prawie cztery minuty, ale spokój i wyciszenie znajdą jeszcze swoje miejsce w tej potężnej kompozycji. Wszystko, co dotychczas zaprezentowali członkowie Vorbid, znajduje swoje odzwierciedlenie w tych dwudziestu czterech minutach. Warto kupić bilet i wybrać się w tę podróż wraz z norweską grupą.

Album Mind ma swoje mocne i słabe strony, które przeplatają się przez cały czas trwania tych pięciu kompozycji z debiutanckiej próby kwartetu Vorbid. Technika i styl gry zasługuje na pochwałę, instrumentalnie nie można niczego zarzucić muzykom, którzy pokazują się tu z dobrej strony, przekrojowo przedstawiając swoje umiejętności. Obawiam się jedynie, że to, co możemy tu usłyszeć, to już kres ich możliwości, a kolejnym krążkiem kapela w żaden sposób nie zaskoczy. Ale kto, wie, może się mylę. Z ciekawością będę spoglądał w przyszłość i wyczekiwał kolejnych wydawnictw tego zespołu.

Ocena: 7/10

Vladymir
(Visited 1 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , , , , , , , , , .