Skald In Veum – „Stridslysten” (2019)

Czasy takie, że każdy kombinuje, muzycy też. Chcąc chociaż minimalnie wystawić łeb z morza przeciętności, bawią się strukturami gatunkowymi, coś wnoszą, coś usuwają, łączą rzeczy na pozór nie do połączenia – wszystko, byle wymieniano ich z nazwy. Fani muszą grzebać w przepastnym worze w poszukiwaniu czegoś, co trafi w ich gusta. Bywa, że te poszukiwania zwyczajnie zmęczą, i wtedy nachodzi ochota na stary, sprawdzony cios, na coś co wszyscy znają i kochają. A że nagrane przed chwilą i przez świeży zespół? Tym lepiej.

Tak właśnie prezentuje się szwedzki Skald In Veum na tle black metalu. Panowie zapewne również chcieliby zostać zapamiętani i wbić się w świadomość fanów, ale nie poszli w kombinowanie. Osadzili swój black w drugiej fali skandynawskiego grzańska, łupią klasycznie, szczerze, czasem poważnie, czasem z jajem, ale cel jest jeden – śmierć i zniszczenie. Stridslysten to ich pierwszy duży album, wydany wspólnym nakładem Nordic Mission i Rottweiler Record dokładnie 1260 dni po debiutanckiej EP-ce zatytułowanej…1260 Days. Nie wiem czy to przypadek, ale na pewno fakt wart odnotowania.

Album wita nas najbardziej wściekłą i zarazem do bólu klasyczną kawalkadą riffów i blastów jakie można sobie wyobrazić w ramach drugofalowej szkoły. Zespół jest porównywany do takich hord jak Dark Funeral, 1349 czy Immortal. Chlubne to odwołania i oczywiście nie zabraknie ich w całym przekroju Stridslysten. W As Wolves Among Sheep czeka nas blackowa galopada na heavy metalowy wzór, przetknięta dodającym grozy zwolnieniem. En Lyra Dopt I Blod razi typowo skandynawskim chłodem, ale jak się rozpędzi, to niszczy jak Marduk z czasów Panzer Division. Do What Thou Wilt w porównaniu d wcześniejszych numerów można nazwać niespodzianką, bo jest w nim więcej strukturalnego kombinowania spod znaku Watain, jak i wolniejszych fragmentów, mocno pachnących Taake. Podobnie sprawa wygląda z Goatwhore, motorycznym, niemal melodyjnym numerze zainspirowanym Carpathian Forest, który w swojej prostocie wyrasta na największy cios tego albumu. Końcówka płyty to stara, sprawdzona, skandynawska rzeźnia na najwyższym poziomie.

Taki jest Skald In Veum – jadący na sprawdzonym patencie, idealnie wkomponowany w klasykę, z której się wywodzi, doskonale wyważony, zagrany szczerze i w konkretnym celu. Tu nie ma miejsca na eksperymenty i zbędne gmatwanie prostych, skutecznych środków. To jest po prostu stary, dobry black metal, który kosi aż miło. Tylko tyle i aż tyle.

Ocena: 7/10

 

Rafał Chmura
Latest posts by Rafał Chmura (see all)
(Visited 1 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , , , .