Operation Cunt Destroyer – „Slam Before Time” (2015)

Oł jes, bejbiiiii, OCD wjeżdża na pełnej! Uwielbiam muzę ostrą, mięsistą, z jajem i na bogatości podlaną flakami. Żadnego pedalskiego głaskania po jajcach, czysta brutalność okraszona czarnym humorem i kilotoną bujającego groove’u. Taką, od której moja babcia dostanie palpitacji, proboszcz ślinotoku a sąsiedzi jak najszybciej opuszczą okolice. Słowem, slam. Jakże więc się ucieszyłem gdy do mojej zakutej pały wpadł pomysł podzielenia się opinią na temat pełniaka Operacji Pizdołamacz (autor jest świadom ułomności tłumaczenia, ale podoba mu się na tyle, że jest zdecydowany go używać). Pełniaka, na którego czekałem odkąd Operację poznałem, czyli jakieś pół roku.

Tego, że materiał mnie pożre i wyrzyga, byłem pewny już od początku. W końcu mamy tu do czynienia z pierwszoligowym reprezentantem nowej fali slamu, do tego z Calumem Forrestem na wokalu (nieczającym nazwiska tłumaczę: Calum jest nastolatkiem i posiadaczem najbrutalniejszego voxu na tej planecie)! No to po prostu nie mogło nie wyjść i oczywiście wyszło. OCD kultywuje swój styl króciutkich kawałków wypełnionych chwytliwymi riffami i wszystkim, co wyłazi z gardła Forresta. Płytka składa się z 9 kawałków, z czego 3 ukazały się wcześniej na demku, i trwa niecały kwadrans. Krótko, króciusieńko, niemniej te piętnaście minut to nie w kij pierdział, jeno porządna dawka patologii w dobrym stylu. Mamy tu w zasadzie wszystko, czego slammersom do szczęścia trzeba: chwytliwy groove, partie szybsze i taneczne, partie wolniejsze i mocniejsze, perkę bez zbędnych fanaberii i popisówek, oraz oczywiście wokale. Po prostu nie jestem w stanie opisać jak genialnym wokalem dysponuje Forrest, sami musicie przesłuchać.

Prawo slamu twierdzi: na dobrej płycie musi być dużo feat’ów. Brytole i w tej kwestii nie zawodzą. Kojarzycie takie sławy jak Martin Funderud z Kraanium, Duncan Bentley z Vulvodynii lub Anthony Davis z Gutfucked/Chokehold? Ich też tu usłyszycie. I o ile każdy z udzielających się zaprezentował się w dobrym stylu, o tyle panu Davisowi poświęcę dodatkową uwagę. Otóż kawałek z jego udziałem, Cries of the Chronic Masturbator, jest fenomenem na skalę światową. Dlaczego? Otóż to chyba pierwszy raz (na pewno dla mnie) w którym ktoś połączył slam i rap. Muszę przyznać, że mogło to wypaść lepiej, niemniej sam pomysł jest obłędny i mam nadzieję, że będzie tego dużo więcej.

Operacja Pizdołamacz nagrała album masakryczny. Slam Before Time posiada wszystkie cechy dobrego slamu: guttural voxy, bujający groove, wulgarno-obrzydliwy czarny humor (lepszy niż okładka jest tylko intros do Prolapsing Paediatrician, koniecznie obczajcie). Dodaje też coś tam od siebie, a to w slamie rzadkie, nawet jeśli jest to miniaturowy pomysł. Jedyną wadą jest w sumie tylko długość tego krążka i numerów, bo kto to widział, żeby nic na płycie nie sięgało dwóch minut, chociaż potrafię odsłuchać go 4 razy pod rząd i za cholerę mnie nie znudzi. No i nie spodziewajcie się biegunki po strunach, to nie tutaj. Niemniej, materiał pierwsza liga, życzyłbym sobie jak najwięcej takich.

Ocena: 8,5/10

Kapitan Bajeczny
Latest posts by Kapitan Bajeczny (see all)
(Visited 1 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , , , , , .