Kriegsmaschine – „Apocalypticists” (2018)

Mein Gott… Niedzielne popołudnie, połowa kraju żyje odbywającymi się wyborami samorządowymi, a w sieci znienacka pojawia się nowa płyta Kriegsmaschine. Przepis na udaną premierę polegał na totalnym braku promocji, bez podsycania oczekiwania, łechtania muzycznych kubków smakowych, wypuszczania teaserów i singli. Zwyczajnie ogłoszono, że M. i Darkside wydali trzeci pełnowymiarowy album pod szyldem KSM. Warto zapamiętać nazwę Apocalypticists, bo o tej płycie będzie głośno.

Kiedy na oficjalnym fanpejdżu Mgły ogłoszono w zeszłym roku tymczasowe zawieszenie działalności koncertowej, którego efektem miało być skupienie się na pracy w studio nad nowym krążkiem, wszyscy pewnie zacierali ręce na informacje, dotyczące następcy Exercises in Futility. Pamiętam, że wraz z przyjacielem rozmawialiśmy kilka miesięcy temu o tegorocznych premierach w polskim black metalu. Doszliśmy wtedy do wniosku, że najbardziej satysfakcjonującą i prawdopodobną propozycją byłaby nowa płyta Kriegsmaschine. Mimo wszystko, nagłe pojawienie się Apocalypticists i tak było ogromnym zaskoczeniem.

Trzeci album studyjny KSM składa się z sześciu elementów, które tworzą bardzo spójną i konkretną całość. Apocalypticists jest albumem konceptualnym, podobnie jak cała twórczość M. i jego projektów. Podróż przez otchłań otwiera Residual Blight, numer, z którego aż tryska energia i czyste zło. W stan hipnozy wprowadza słuchacza powtarzający się niczym mantra gitarowy riff, za chwilę wsparty przez iście genialne bębny. To, co Darkside wyprawia za zestawem perkusyjnym na całym krążku, powoduje permanentny opad szczęki. Jeśli ktoś uważał, że po Enemy of Man i Exercises in Futility nie da się zrobić już nic nowego, to jest w ogromnym błędzie. Perkusja, jakże nośna i potężna na tamtych krążkach, tutaj wchodzi na zupełnie nowy poziom. Ambitne i odważne bicia, szukanie inspiracji w tradycyjnej muzyce plemiennej, a ponad tym szybkie i mocne uderzenia w ride’y. Pierwsza kompozycja jest zatem jedną z najlepszych propozycji spod szyldu Kriegsmaschine. Drugi utwór, The Pallid Scourge, rozwiewa wszelkie wątpliwości, że mamy do czynienia z krakowską kolaboracją dwóch Panów na „M”. Numer ten jest mocno osadzony w twórczości obu Panów i śmiało mógłby odnaleźć się pośród kompozycji z Enemy Of Man. Na uwagę zasługuje tu nieco wolniejsze tempo, motywy gitarowe, które ciągną ciężar utworu do przodu, zaś ponad warstwę instrumentalną wynosi się potężny wokal M.

Doomowym zacięciem charakteryzuje się trzecia propozycja z ApocalypticistsLost in Liminal. Panowie znów zwalniają tempo, serwując rozciągnięte riffy i pokrętne motywy, a z tyłu wspiera to wszystko złożoność perkusji, która buduje szerokie tło dla tego mrocznego utworu. Następnie na scenę wkracza tytułowa kompozycja, czyli Apocalypticists. Genialnie rezonuje ona z resztą albumu. Kawałek odznacza się na tle pozostałych, jest bardziej surowy, wręcz pierwotny. Kriegsmaschine dostarcza bardzo zróżnicowaną kompozycję, jedną z najlepszych w swojej historii. Zakrawające o doom metal intro nie zapowiada gromów, które spadają w dalszej części utworu. Złożoność bębnów w tym numerze tylko udowadnia, że Darkside wybija się na jednego z czołowych pałkarzy w lidze rozgrywkowej. Bez dwóch zdań, tytułowego kawałka z nowego albumu można słuchać w kółko. Tak się powinno budować atmosferę w muzyce.

Przedostatnią propozycją KSM jest The Other Death, najdłuższa kompozycja na płycie, którą otwiera dwuminutowy wolniejszy motyw, by następnie ustąpić miejsca agresywniejszym bębnom i wokalom. Gitary grają w tym momencie drugie skrzypce, ale równie dobrze radzą sobie w tworzeniu tła, jak w prowadzeniu całości. The Other Death jest niezwykle atmosferycznym, niemal przerażającym utworem, w którym znalazło się miejsce dla gościnnych wokali w wykonaniu M.A. Kompozycja kończy się wymieszanymi narracjami w różnych językach, które zaczynają nakładać się na siebie, po czym otrzymujemy płynne przejście do ostatniego kamienia milowego – On the Essence of Transformation. Połowa utworu opiera się o potężne wokale, by później ustąpić miejsca sekcji instrumentalnej. W tym miejscu znowu spotykamy się z klimatem rodem z gotyckiego horroru, w którym motywem przewodnim jest rozciągnięte zawodzenie, tworzące bardzo ciekawy efekt. Gitara, bas, perkusja prowadzą swoją historię aż ku wyciszeniu.

Po pierwszym odsłuchu Apocalypticists siedziałem jeszcze parę minut w niedowierzaniu, że to już koniec. Pięćdziesiąt minut z muzyką Kriegsmaschine to wcale nie dużo, a czas spędzony w towarzystwie kompozycji duetu M. i Darkside mija szybciej niż normalnie. Już teraz górnolotnie przewiduję, że album z pewnością odciśnie swoje piętno na listach podsumowujących tegoroczne wydawnictwa. Produkcja, jak zwykle w przypadku krążków, za które odpowiada M., nie zawodzi. W tym roku odpowiadał on z resztą za techniczną stronę świetnych nowych płyt kapel Cultes des Ghoules, Mordor, Voidhanger. Apocalypticists jest albumem kompletnym, każdy dźwięk jest tu skrupulatnie oszlifowany, wszystko znajduje się we właściwym miejscu, jest dopracowane i po prostu bardzo dobre. Tytuł płyty, odnoszący się do osób wierzących w rychłe nadejście końca świata, również idealne wpasowuje się w klimat krążka. Warto też pochylić się nad tekstami utworów, które po raz kolejny nie zawodzą. Następca Enemy of Man przerósł moje najśmielsze oczekiwania, co tym bardziej zaostrza mój apetyt odnośnie zapowiedzianej na przyszły rok nowej płyty Mgły, która, podobnie jak Apocalypticists, „wyjdzie, jak wyjdzie”.

Niespodziewanie, nagle i bez zapowiedzi black metalowy światek otrzymał właśnie jedną z najciekawszych płyt tego roku, ba, może nawet jedną z najlepszych propozycji ostatnich lat. Wspaniale byłoby usłyszeć kompozycje z trzeciego placka KSM na żywo, miejmy nadzieję, że w niedalekiej przyszłości dojdzie przynajmniej do mini trasy po Polsce. Póki co pozostaje nam rozkoszować się Apocalypticists – wspaniałym tworem genialnych muzyków.

Ocena: 10/10

Vladymir
(Visited 15 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , , , , , , .